Pico del Teide, czyli najwyższy szczyt Teneryfy, a także całej Hiszpanii góruje nad całą wyspą. Jeśli chcecie się przekonać, dlaczego warto chociaż na chwilę porzucić plaże na wybrzeżu i zobaczyć jak bardzo zróżnicowany jest krajobraz Teneryfy, to czytajcie dalej.

Trasa wiedzie przez Park Narodowy Teide, startujemy z Playa de la Americas przed południem, kończymy wieczorem w San Cristobal de la Laguna i z powrotem autostradą wracamy do Las Americas.

Trasę oczywiście można realizować w odwrotnym kierunku, ale my polecamy ten opisywany w poniższym artykule. Jeśli północ Teneryfy jest zachmurzona (na południu w zasadzie nie ma pochmurnych dni) gwarantuje to nam piękne widoki w drugiej połowie trasy, ale nie uprzedzajmy faktów. Po kolei.

Jadąc z Playa de la Americas udajemy się do miejscowości Vilaflor, gdzie wjeżdżamy na trasę TF-21. Będziemy nią jechać przez cały PN i to wzdłuż niej znajdują się najciekawsze miejsca. Trasa jest dobrze oznaczona i jeśli zobaczycie znak oznaczający punkt widokowy (mirador) – warto się zatrzymać. Od Las Americas cały czas jedziemy w górę, w Vilaflor jesteśmy już mniej więcej na wysokości 1500 m n.p.m. Wspinamy się dalej i po minięciu 2000 m n.p.m. wjeżdżamy na teren Parku Narodowego.

Park Narodowy Teide obejmuje obszar kaldery Las Cañadas. Kaldera to zagłębienie, które tworzy się na skutek silnej erupcji wulkanu, kiedy jego szczyt jest po prostu rozrywany. Kaldera na Teneryfie jest jedną z największych na świecie i ma ok. 15 km średnicy! Sama kaldera jest w zasadzie płaska. W jej obszarze znajduje się kilka stożków wulkanicznych, w tym najwyższy, czyli Pico del Teide, który znajduje się na wysokości 3718 m n.p.m. i jest jednocześnie najwyższym szczytem Hiszpanii. Pico del Teide jest typowym stratowulkanem, tzn. górą w kształcie stożka utworzoną z zastygłej lawy. Lawa, która się z niego wydobywała była na tyle lepka, że nie rozlewała się na dużej powierzchni, tylko szybko zastygała tworząc coraz wyższy stożek. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1909 roku i od tamtej pory wulkan uznawany jest za uśpiony. Szczyt wygląda zjawiskowo i widać go z każdego punktu trasy.

Pierwszym punktem, którego nie możecie ominąć są Roques de García, czyli nietypowe formacje skalne. Wokół skał wije się, podobno niezbyt trudny, szlak pieszy o długości ok. 4km. Przed skałami znajduje się wygodny parking, na którym możecie zostawić auto i ruszyć na podziwianie tych niesamowitych iglic. Skały te cały czas się zmieniają i niewykluczone, że za jakiś czas niektóre z nich po prostu „przewrócą się”. Po drugiej stronie trasy znajduje się hotel Parador, informacja turystyczna, a także restauracja.

Stamtąd już niedaleko do dolnej stacji kolejki Teleferico, którą można wjechać prawie na sam szczyt Pico do miejsca, które nazywa się La Rambleta. Bilet w dwie strony kosztuje niemało, bo aż 26 EUR, ale naprawdę warto dostać się na górę, bo widoki są nieziemskie! W zależności od kierunku wiatru czuć charakterystyczny zapach siarki – znak, że wulkan nie wygasł i nadal wydobywają się z niego opary. Z samej La Ramblety, tuż przy stacji kolejki doskonale widać kształt, jak tworzy kaldera. Można poprzestać na podziwianiu widoków z górnej stacji i zjechać na dół, ale bardzo polecamy wycieczki pieszymi szlakami wokół szczytu. Na mapce powyżej są zaznaczone kolorem zielonym i niebieskim. Prowadzą do punktów widokowych, z których przy sprzyjających warunkach pogodowych widać wszystkie pozostałe wyspy archipelagu! My przeszliśmy trasą koloru zielonego do punktu widokowego Pico Viejo. Na zdjęciach możecie zauważyć La Gomerę i La Palmę, El Hierro niestety było pod chmurami. Po dotarciu na koniec ścieżki niebieskiej przy ładnej pogodzie widać Gran Canarię, Fuerteventurę i Lanzarote. Trasy nie są zbyt skomplikowane i są wyłożone kamieniami. W zasadzie jedyną, ale bardzo znaczącą trudnością jest wysokość. W tym miejscu jesteśmy już ponad 3550 m n. p. m. Nie mam jakiejś fantastycznej kondycji, nie jestem też największym cieniasem jeśli chodzi o piesze wędrówki, ale pokonanie ścieżki do Pico Viejo było dla mnie nie lada wysiłkiem! Rozrzedzone powietrze powodowało, że co kilkanaście – kilkadziesiąt kroków robiłam przystanki na pobliskich skałach, żeby złapać oddech. Na drugi szlak już po prostu zabrakło mi sił. Trasy nie są długie, przejście każdej z nich zajmuje około 30 min. w obie strony, ale mierzcie siły na zamiary  i nie porywajcie się z motyką na słońce.

Planując wycieczkę na Pico del Teide i w ogóle do PN Teide warto wziąć pod uwagę fakt, że na górze temperatura może być znacząco niższa niż na wybrzeżu. Na Teneryfie byliśmy w styczniu, w Playa de la Americas było w tym czasie około 21-23 st., na terenie PN (powyżej 2000 m n. p. m.) już około 13 st. i silny wiatr, a na górnej stacji kolejki pod Pico tylko 2 st. powyżej zera i śnieg!

Trasa oznaczona na żółto to Telesforo Bravo i wiedzie na sam szczyt wulkanu.Wejście jest limitowane i trzeba mieć specjalne pozwolenie, aby wejść na górę. Pozwolenie jest darmowe, wydaje się je na konkretny dzień i godzinę i można je załatwić online. Trasa podobno nie należy do najłatwiejszych, w szczególności w porównaniu z trasami zieloną i niebieską. My mieliśmy pozwolenie, ale w styczniu trasa była zamknięta ze względu na zalegający śnieg i lód.

Ciekawą alternatywą dla skorzystania z kolejki jest wędrówka piesza. Na szczyt można dostać się ścieżką oznaczoną numerem 7 przez Montaña Blanca. Szlak zaczyna się przy trasie TF-21 około 2 km za zjazdem na parking przy dolnej stacji Teleferico. Wejście podobno zajmuje od 4 do 5 godzin. Można je połączyć z noclegiem w schronisku Altavista del Teide i stamtąd przed wschodem słońca ruszyć na szczyt Teide. Przy nocowaniu w schronisku nie trzeba mieć dodatkowego pozwolenia. Z góry przy wschodzie słońca rozciąga się wyjątkowy widok, bo cień Pico del Teide kładzie się na oceanie. Brzmi to naprawdę kusząco!

Spod szczytu ruszamy dalej na północny-wschód. Co kilka kilometrów zatrzymujemy się w punktach widokowych, bo Teneryfa serwuje nam widoki jak z innej planety. Raz krajobraz marsjański, raz księżycowy, niezapomniane wrażenia. Docieramy do El Portillo, gdzie droga się rozwidla. Jadąc dalej TF-21 dotrzemy do Puerto de Santa Cruz. My skręcająmy w prawo w TF-24 i jedziemy w stronę La Laguny. Słońce skłania się ku zachodowi, cienie się wydłużają, widoki na trasie robią się jeszcze piękniejsze.

Po drodze mijamy obserwatorium astronomiczne – Teide Observatory. Brak zanieczyszczeń i dużych skupisk sztucznego światła oraz fakt, że obserwatorium znajduje się na wysokości ok. 2500 m n. p. m. (przy czym poziom chmur utrzymuje się mniej więcej na 1500 m n. p. m.) sprawiają, że to jedno z trzech najlepszych miejsc do obserwacji nieba na świecie (pozostałe znajdują się w Chile i na Hawajach). Budynki obserwatorium na tych pustych terenach, jak dla mnie wyglądają jak z Gwiezdnych Wojen. Żałuję, że dopiero po powrocie dowiedziałam się, że to miejsce można zwiedzać! Wycieczki z przewodnikiem (po angielsku, niemiecku i hiszpańsku) odbywają się 3 dni w tygodniu raz dziennie, a bilety (aż 21 EUR – uchhh!) można kupić on-line.

Jedziemy dalej, ciągle w dół. Poniżej majaczą chmury, pięknie oświetlane przez coraz niżej położone słońce. Wyglądają jak wielkie mięciutkie pierzyny. Wydaje się, że zaraz w nie wjedziemy, ale jedziemy i jedziemy, a one cały czas są przed nami. Moim zdaniem, właśnie ze względu na te chmury warto startować od strony Vilaflor. Okolica się zmienia, tutaj jest już sporo zielonych drzew, zupełnie inaczej niż na przesuszonym południu. W końcu znajdujemy się na poziomie chmur, wjeżdżamy w mgłę. Zaczyna siąpić deszcz. Oboje czujemy się jak w Twin Peaks. Brakuje tylko agenta Coopera i ciasta wiśniowego. Na zewnątrz jest tak wilgotno, że sprzęt fotograficzny jest cały mokry, więc szybko robimy zdjęcia i wracamy do auta.

teide

To jest moje ulubione zdjęcie! To chmury czy wzburzone morze?

Pogoda na Teneryfie mnie fascynuje. Im niżej jesteśmy, tym bardziej pada. Jak wyjeżdżaliśmy rano z Las Americas było piękne słońce. Na płaskowyżu Las Canadas zero chmur, a tutaj leje deszcz. Zjeżdżamy na południe w stronę autostrady TF-1 i oczywiście przestaje padać. Pisał już o tym Wojażer: w ciągu jednego dnia podczas tej wycieczki doświadcza się 4 pór roku: lata na południu, wiosny na płaskowyżu, jesieni w trakcie powrotu i zimy na szczycie Pico del Teide. To wyjątkowe doświadczenie, polecamy!


Podstawowe informacje o Teneryfie znajdziecie w naszym poradniku dla żółtodziobów, czyli Teneryfa 101, a pozostałe wycieczki tutaj: wioska Masca, Los Gigantes i Garachico, miasteczka północnej Teneryfy: La Orotava, La Laguna i Icod de los Vinos oraz piramidy w Guimar, Candelaria i Santa Cruz de Tenerife.