W trakcie ostatniej wycieczki po Teneryfie przeciągniemy Was po miastach i miasteczkach północnej części wyspy. Startujemy w San Cristobal de la Laguna, położonym niedaleko stolicy miasteczku studenckim (podobno). Następnie udamy się do La Orotavy, czyli naszym zdaniem najciekawszego i najbardziej uroczego miejsca na wyspie. A dzień zakończymy w mieście draceny, czyli Icod de los Vinos. Zapinajcie pasy!
Zanim ruszyliśmy w trasę zaplanowaną na te dzień, odwiedziliśmy znajomych blogerów podróżniczych: Magdę i Marcina z bloga wojazer.co. Osobiście nie znaliśmy się wcześniej, bo mieszkamy w różnych częściach Polski, ale postanowiliśmy spotkać się… na Teneryfie, na której byliśmy w tym samym czasie. Wojażery wynajmowali niewielki dom w środku niczego, z pięknymi widokami na wybrzeże i ocean. Z pomocą GPS, mapy, współrzędnych i ostatecznie telefonu w końcu tam trafiliśmy. Droga dojazdowa do nich była bardziej emocjonująca niż trasa do miejscowości Masca 😉 Spędziliśmy miłe popołudnie gadając nie tylko o podróżach. Bardzo pozytywne spotkanie, zakładam, że nie ostatnie! Dziękujemy!
- Wojażerowy widok z tarasu
- Ogród po kanaryjsku. Trochę inaczej wygląda niż w Polsce.
- TroPiMy Wojażera 😉
- TroPiMy + Wojażer + Żonawojażera + Przemek (wojażerowa kompania)
- Tak. To mapa.
- Niezłe miejsce na śniadanie, co?
San Cristobal de la Laguna
Niech Was nazwa nie zmyli. Tubylcy (tambylcy?) używają skrótu La Laguna. Wszędzie – także na znakach drogowych! Miasto opisywane jest jako „tętniące życiem miasto uniwersyteckie”. No chyba nie w styczniu. Do centrum dotarliśmy wczesnym popołudniem z nadzieją na spacer po starówce (nomen omen wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO) i dobre jedzenie, bo podobno „w licznych restauracjach warto skosztować dań z ryb”. Znów pudło. Restauracje może i liczne, ale albo puste (a do takich nie wchodzimy – jak nikt nie je, tzn., że nie warto), albo serwujące jedynie tapas (czyli przekąski). W końcu znaleźliśmy miejsce, w którym stołowali się miejscowi i było tak klimatycznie, że Przemek nawet nie zapamiętał, co jedliśmy, gdzie jedliśmy i czy w ogóle jedliśmy 😉
Jak odkryjecie, co jest fajnego w tym mieście, to dajcie znać.
- W La Lagunie znajduje się pomnik papieża Jana Pawła II
La Orotava
W La Orotavie dla odmiany podobało nam się bardzo. Miasteczko jest klimatyczne, pełne wąskich uliczek z pięknymi kamienicami. Spacerując warto zaglądać w otwarte bramy, żeby podziwiać wewnętrzne patia pełne roślin. La Orotava znana jest między innymi z Casas de los Balcones, czyli Balkonowych Domów. To tradycyjne kanaryjskie drewniane balkony, pięknie zdobione. Najsłynniejszy z tych budynków to Casa de los Balcones, czyli Dom Balkonów. Na jego zewnętrznej fasadzie znajduje się ich aż pięć. Warto wejść do środka – znajduje się tu patio z bogatą kolekcją roślin, a w klatkach śpiewają… śliczne żółte kanarki. Znajduje się tutaj także szkoła tradycyjnego haftu kanaryjskiego. Nawet jeśli nie jesteście fanami takiego rękodzieła, zajrzyjcie tam, żeby przekonać się, jak misterną robotę wykonują lokalne panie hafciarki. Z resztą same chętnie o tym opowiadają wskazując różnice w haftach na różnych wyspach kanaryjskich.
- Tradycyjny haft kanaryjski
- Patio
- Postanowiliśmy wpisać się do księgi gości
Na przeciwko Casa de los Balcones znajduje się Casa del Turista, czyli Dom Turysty. Wewnątrz jest kolejny sklepik z pamiątkami i lokalnym rękodziełem, ale można także obejrzeć dywany z La Orotavy, czyli obrazy usypane z różnokolorowych piasków wulkanicznych. Wskazówka praktyczna: tuż obok Casa del Turista znajduje się darmowy parking (wjeżdża się przez bramę i w dół).
- „Dywan” z La Orotavy
- Z tarasu widać Pico del Teide. Ładnie widać, nie?
- Magic!
- Jak z „Katedry” Bagińskiego
Kolejny ciekawy budynek do Casa Lercaro – na patio znajduje się restauracja i kawiarnia, bardzo dobre miejsce na popołudniową kawę i ciastko.
Tuż przed Casa Lecaro po lewej stronie znajduje się lekko ukryty Molino de Gofio la Maquina, czyli młyn wytwarzający mąkę gofio. O gofio wspominałam już w poście Teneryfa 101. To tradycyjna mąka kanaryjska wytwarzana z prażonych ziaren. Najczęściej są to nasiona kukurydzy, ale może być to także pszenica, albo mieszkanki zbóż. Przed zajęciem Wysp Kanaryjskich przez Hiszpanów był to podstawowy składnik diety ludności lokalnej, czyli Guanczów. Gofio można dodawać do dań zarówno słonych, jak i słodkich, zastępować nim ziemniaki, albo przyrządzać desery. W młynie można zakupić gofio, także smakowe (np. czekoladowe, lub waniliowe).
O gofio nie dowiedziałabym się wcale, gdyby nie… stół z lokalnymi kanaryjskimi specjałami na kolacji w naszym hotelu. Czasem warto zatrzymać się w hotelu z choćby częściowym wyżywieniem, żeby trafić na takie przysmaki.
- Smacznego!
W La Orotavie warto również zajrzeć do kościoła Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia (Nuestra Senora de la Concepción). I chociaż jego wystrój to typowy barok, za którym nie przepadam, to w środku kościół jest mroczny i klimatyczny.
- Jeden z napotkanych po drodze wewnętrznych dziedzińców
Icod de los Vinos
Miasteczko Icod znane jest przede wszystkim z najstarszej i największej na świecie draceny. Smocze drzewo ma 16 m wysokości i szacuje się, że ma 600-800 lat. Jeśli bardzo chcecie iść do Parku Draceny, przemyślcie to dwa razy. Z wewnątrz parku dracena prezentuje się gorzej – najlepiej ją widać z parku przy kościele św. Marka. Za darmo. W samym parku zobaczycie za to bardzo dużo różnych gatunków roślin + jaskinię guanczów + motylarium (za dodatkową opłatą). Wejście do parku 5 EUR od osoby. Naszym zdaniem to słaba inwestycja, ale jeśli botanika to wasza rzecz, wchodźcie śmiało!
- Widok na dracenę z placu przy kościele św. Marka
- W jaskini w Parku Draceny
- Dracena
- Pierwszy okaz w Parku Draceny
- Nasi tu byli
Icod de los Vinos ma też całkiem przyjemną starówkę, dobrą na spacer. W okolicy miasteczka znajduje się Jaskinia Wiatru, do której chcieliśmy pojechać, ale okazało się, że wejście jest tylko z przewodnikiem i nie było już miejsc. Jaskinia to jeden z najdłuższych na świecie wulkanicznych tuneli – jeśli będziecie mieli okazję pojedźcie tam i dajcie znać, jak było. My pojedziemy następnym razem na pewno.
To była nasza ostatnia wycieczka po Teneryfie, poprzednio zabraliśmy Was na Pico del Teide, do Guimar, Candelarii i Santa Cruz oraz na podziwianie Los Gigantes, wioski Masca i Garachico. Podstawowe informacje o Teneryfie są w naszym poradniku.
WOW, Teneryfa nigdy mnie zbytnio az tak bardzo nie fascynowala, ale widzac te zdjecia chyba zmienilam zdanie – jak tam przepieknie, zwlaszcza architektura!
tak, Teneryfa ma opinię miejsca urlopowego do leżenia na plaży i nad basenem, a my będąc tam przez tydzień, codziennie oglądaliśmy coś innego! Tam jest mnóstwo ciekawych rzeczy do zrobienia i zobaczenia, poza plażowaniem! 🙂
Oj, w takim domku jak wasi znajomi tez bym sobie chetnie pomieszkala! Fajna wycieczka:)
Polecam. Mogę dać kontakt. Dom był po prostu fantastyczny!
Ach te spotkania Blogerów! 🙂 Super, że dodaliście przepis na gofio, brzmi smacznie! Na Teneryfie byłam dawno temu, fajnie się tam nurkowało, opalało i podziwiało wulkany czy miasteczka.
Dzień udanej podróży to nie tylko miejsca, ale i spotkania z ludźmi 😉 Rewelacyjne zdjęcia z pozoru bardzo releksacyjna Teneryfa posiada jak widać sporo miejsc z kolorytem.
Tak, Teneryfa może zaskoczyć 🙂
Skoro jadłodajnia była taka fajna, że nie wiadomo co gdzie i jak, to przypadkiem jakiś namiar na nią się nie znajdzie?
Hej, to była ironia 🙂 kompletnie nie pamiętamy co, jak i gdzie tam jedliśmy, więc raczej nie było to nic spektakularnego ani godnego polecenia 🙂