Mother Road, czyli Droga Matka, Droga Legenda – powiedzieć tyle o Route 66, to jak nic nie powiedzieć. Kult, jaki narodził się wokół najbardziej znanej trasy w Stanach Zjednoczonych sprawia, że stała się drogą – symbolem, obecnym w historii i kulturze. A roadtrip idealny? Przejechać Route 66 w całości.
Śmiało można powiedzieć, że Route 66 to najsłynniejsza trasa w Stanach Zjednoczonych. Startuje w Chicago i biegnie przez 8 stanów: Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę i Kalifornię, aby zakończyć się na molo w Santa Monica.
Dlaczego Route 66 zyskała miano kultowej?
Sześćdziesiątka-szóstka była główną arterią, po której poruszali się ludzie podążający ze wschodu na zachód USA – często za obietnicą lepszego życia. W latach 30. wiele rodzin z Oklahomy wygnanych przez susze i skuszonych obietnicą zarobku w Kalifornii pakowało cały swój dobytek i ruszało w wielodniową podróż. Dla nich Route 66 była drogą do dobrobytu. John Steinbeck opowiada o tych czasach w swojej książce Grona Gniewu (patrz niżej). Wzdłuż trasy powstawały hotele, stacje benzynowe, sklepy i warsztaty samochodowe.
Droga została wyznaczona jako połączenie wielu lokalnych dróg, które często biegły przez centra i główne ulice miast i miasteczek. Stąd Route 66 nazywana jest także Główną Ulicą Ameryki (ang. main street to najcześciej nazwa głównej ulicy w mieście).
Oficjalnie Route 66 została skreślona z listy amerykańskich autostrad w 1985 roku, więc teraz… nie istnieje. W tym czasie powstały już nowe, szybkie autostrady międzystanowe, więc utrzymanie „66” generowało tylko dodatkowe koszty, bo nikt już nią nie jeździł. Przydrożne biznesy, a nawet całe miasteczka zaczęły podupadać.
Natomiast dzięki inicjatywie lokalnych miłośników szosy od 2015 roku droga nosi miano Historic Route 66, czyli Historycznej Drogi 66.
Oprócz samego przejazdu słynnymi szóstkami warto po drodze zatrzymywać się w lokalnych, przydrożnych atrakcjach. Chyba w każdym stanie przez który przebiega trasa znajduje się muzeum Route 66. Przydrożne bary przyciągają podróżnych swoją oryginalnością – restauracja Big Texan w Amarillo w Teksasie serwuje 2,5-kilogramowego steka, którego można zjeść za darmo, jeśli skonsumuje się go (w całości i samodzielnie) w ciągu godziny od podania. Hotele także bywają wyjątkowe – w Wigwam Hotel (na trasie jest ich kilka!) możecie przespać się w pokojach wyglądających jak… indiańskie tipi (nie, nie jak wigwam, one wyglądają inaczej, ale nazwa chyba lepiej brzmiała 😉 ).
Route 66 potrafi rozbudzić wyobraźnię i jest wdzięcznym punktem zaczepienia do… różnych dziwnych rzeczy. Na przykład Peter McDonald przeszedł z Nowego Jorku do Los Angeles (to 5150 km)… na szczudłach! Z Chicago do Los Angeles podążał Drogą 66. A artyści z grupy Ant Farm zrobili instalację Cadillac Ranch, w której cadillac’i zakopane są maskami w ziemi pod takim samym kątem jak… egipskie piramidy. Witajcie w Ameryce, tutaj wszystko jest możliwe.
Droga 66 jest świetnym i popularnym motywem w wielu gałęziach kultury: filmie, literaturze, czy muzyce.
Route 66 w filmach i serialach
Zacznę nietypowo. Dla nas klasyką filmów drogi po Stanach Zjednoczonych jest film W krzywym zwierciadle: Wakacje (1983). Śmiejcie się, jeśli chcecie, ale Griswoldowie wbijają mnie w baaardzo wakacyjny, road-tripowy, amerykański klimat. I nie ma znaczenia, że film jest starszy od nas – utwór Holiday Road to mój ulubiony kawałek na wyjazdowym CD, które poleciało z nami do Stanów. Jak można przy tym nie podrygiwać? W filmie Griswoldowie ruszają na wakacje – samochodem jadą z Chicago do parku rozrywki w Los Angeles – w tamtym czasie był to popularny pomysł na wakacje z dziećmi. W drodze odwiedzają różne atrakcje, między innymi zatrzymują się w słynnym Wigwam Hotel.
Kolejnym filmem, który uwielbiam, a jego akcja dzieje się częściowo na trasie Route 66 jest Thelma i Louise. Nie wierzę, że są osoby, które nie znają tego filmu – jeśli tak to szybko nadrabiajcie! Dwie kobiety, cadillac cabrio, weekend z dala od domu i przypadkowe zabójstwo, które totalnie zmienia bieg wydarzeń. I do tego pierwsza znacząca rola Brada Pitta.
Podczas zbierania materiałów do tego posta namówiłam Przemka, żebyśmy obejrzeli także Auta. Jeśli macie dzieci albo ubóstwiacie filmy animowane nad wszystkie inne, to pewnie jesteście na bieżąco – my nie byliśmy. Bohaterami filmu są (badum-tss!) samochody. Tylko i wyłącznie. Główny bohater to czerwone, zarozumiałe autko wyścigowe, Zygzak McQuenn, które przypadkiem trafia do Chłodnicy Górskiej. Miejscowość leży wzdłuż dawnej Drogi 66, a obecnie jest opustoszała i wymarła z powodu zbudowanej opodal autostrady. W filmie aż kipi od różnych powiązań dotyczących historycznej „66”, jest to swoisty hołd złożony nie tylko samej drodze, ale także wielu osobom blisko z nią związanym. Ekipa filmowa przemierzyła trasę z LA do Chicago wzdłuż i wszerz szukając inspiracji do filmu. Każda z postaci wzorowana jest na ludziach, których spotkali po drodze. Na przykład postać Szeryfa wzorowana jest na Michaelu Wallisie, o którym mówi się, że jest Ojcem Chrzestnym Route 66. Jest autorem pierwszej książki o Route 66 nazywanej Biblią Route 66 (swoją drogą chętnie sama bym ją przeczytała…) oraz głównym konsultantem filmu. On i Szeryf z Aut są do siebie uderzająco podobni! Sami sprawdźcie: tutaj zdjęcie Michaela, tutaj Szeryf. Zresztą w amerykańskiej wersji filmu głosem Szeryfa jest właśnie Wallis! Uwielbiam takie smaczki, a w tym filmie jest ich mnóstwo. Więcej na ten temat możecie przeczytać np. tutaj albo w książce The Art of Cars. Moim zdaniem Auta to absolutny must-see w temacie Route 66.
W ramach inspirowania się klimatem obejrzeliśmy także Bagdad Cafe. To amerykańsko-niemiecki film z 1987 roku. Opowiada historię Niemki Jasmine, która niespodziewanie trafia do kiepsko-prosperującego hotelu i restuaracji w miejscowości Bagdad w Kalifornii. Jej przybycie wprowadza ferment w życie ludzi związanych z tym miejscem. Film jest specyficzny, ale ma fajny klimat i przyjemnie się go oglądało. Bagdad leży przy Route 66, ale sama Bagdad Cafe znajduje się w miejscowości Newberry Springs obok Barstow – również na trasie dawnej „66”. Podobno warto zajrzeć do środka, bo knajpa za wiele się nie zmieniła od czasów zdjęć do filmu. W filmie reżyser Percy Adlon uchwycił także bardzo ciekawe efekty świetlne, które widać na niebie nad szosą w tym miejscu. Podobno można je zaobserwować tam cały czas – za sprawą 400 000 (!) sferycznych luster o średnicy 6 metrów każde (!!) z pobliskiej (największej na świecie) elektrowni słonecznej! Ależ to musi wyglądać!
Postanowiliśmy sprawdzić także film Easy Rider (Swobodny Jeździec). To produkcja z 1969 roku z genialną rolą Jacka Nicholsona, swoją drogą za ten film dostał on pierwszą nagrodę filmową w karierze. Easy Rider to klasyczny film drogi, dość luźno powiązany z Drogą 66. Dwóch głównych bohaterów na motocyklach wyrusza z Kalifornii do Nowego Orleanu na świętowanie Mardi Gras (w Polsce to Ostatki). Muszę przyznać, że ciężko mi się go oglądało, może dlatego, że kultura hipisów nie jest mi specjalnie bliska. Gdyby nie przystojny Peter Fonda i wspomniany wcześniej genialny Jack Nicholson chyba nie obejrzelibyśmy go do końca.
Oczywiście to nie koniec listy, filmów jest zdecydowanie więcej – przecież nawet Forrest Gump biegł po Route 66.
Route 66 grała także w serialach. W Breaking Bad, którego akcja toczy się w Albuquerque w Nowym Meksyku wystąpiła między innymi tablica po motelu na Route 66: Zia Motor Lodge. Szosa doczekała się nawet własnego serialu Route 66, nagrywanego już w latach 60.
Route 66 w muzyce
Oczywiście sześćdziesiątka-szóstka ma także swój utwór i to nie byle jaki. Utwór ma tytuł Get Your Kicks on Route 66 i został napisany i nagrany w 1946 roku przez Bobby’ego Troupa.
It winds from Chicago to LA,
More than two thousand miles all the way.
Get your kicks on Route sixty-six.Now you go through Saint Looey
Joplin, Missouri,
And Oklahoma City is mighty pretty.
You see Amarillo,
Gallup, New Mexico,
Flagstaff, Arizona.
Don’t forget Winona,
Kingman, Barstow, San Bernardino.
Ciągnie się z Chicago do LA,
To ponad dwa tysiące mil.
Ruszaj na drogę 66.Teraz jedziesz przez Saint Louis
Joplin w Missouri,
A Oklahoma City jest bardzo piękna.
Widzisz Amarillo,
Gallup w stanie Nowy Meksyk,
Flagstaff w Arizonie.
Nie zapomnij o Winonie
Kingman, Barstow, San Bernardino.
Ciekawostką jest fakt, że miasteczko Winona zostało rozsławione przez tę piosenkę, a znalazło się w tekście tylko dlatego, że Bobby Troup szukał rymu do Flagstaff, Arizona.
Poniżej możecie posłuchać wykonania oryginalnego, ale utwór doczekał się ponad 90 coverów (!), wykonywali go między innymi Nat King Cole, Rolling Stones, Depeche Mode, Chuck Berry czy moja ulubiona Diana Krall, a także John Meyer w ścieżce dźwiękowej do filmu Auta.
Route 66 w literaturze
Jednym z kanonicznych tytułów dotyczących Route 66 są Grona gniewu amerykańskiego pisarza Johna Steinbecka, który dostał za nią nagrodę Pulitzera. Akcja powieści toczy się w latach 30. XX wieku, w czasie Wielkiego Kryzysu. Sytuacja ekonomiczna, długi, a także olbrzymie susze i burze pyłowe zmuszają wielu małych rolników z Oklahomy do podróży za pracą i chlebem do Kalifornii, gdzie można znaleźć pracę przy zbiorach owoców. Zostają wysiedleni ze swoich gospodarstw i z całą rodziną i dobytkiem na ciężarówkach podążają wzdłuż Route 66 ku lepszemu życiu. Już w trakcie podróży, a także po dotarciu do Kalifornii okazuje się, że sytuacja nie do końca wygląda tak, jak im obiecywano. Świetna powieść Steinbecka bardzo realistycznie opowiada całą historię. Książka została wydana w 1939 roku, Steinbeck zbierał do niej materiały podróżując i pracując razem z robotnikami sezonowymi, którzy przybyli do Kalifornii. To właśnie w tej powieści Route 66 została po raz pierwszy nazwana Drogą – Matką.
Szosa 66 to droga ucieczki dla tych, co uchodzą przed lotnym piaskiem i kurczącą się ziemią, przed grzmotem ciągników i wywłaszczaniem, przed powolną inwazją pustyni w kierunku północnym, przed huraganami nadciągającymi z wyciem od Teksasu, przed powodziami, które nie wzbogacają ziemi, lecz niszczą nawet te trochę bogactwa, które można by na niej znaleźć. Przed tym wszystkim uciekają ludzie i ciągną na szosę 66. Ciągną bocznymi drogami, dróżkami wyjeżdżonymi przez wozy i polnymi ścieżkami. Szosa 66 to droga-matka, droga-ucieczka.
„Grona gniewu” John Steinbeck
Narracja Steinbecka jest bardzo wciągająca, powieść przeczytałam jednym tchem, pomimo że nie należy do najcieńszych, polecam!
Bardzo szybko po wydaniu książki (już w 1940) powstał film o takim samym tytule, ale nie oglądaliśmy go, więc trudno mi wypowiadać się na jego temat.
Kolejnym świetnym tytułem jest Droga 66 Doroty Warakomskiej. Miałam pewne obawy, że będzie to miałkie „lanie wody”, ale bardzo mile się rozczarowałam. Warakomska odwaliła kawał dobrej reporterskiej roboty i jej efekt bardzo przyjemnie się czyta. Spędziła na Route 66 pół roku eksplorując jej pozostałości. W książce jest wiele odniesień kulturowych – do literatury, muzyki i filmu, a także rozmów z ludźmi bardzo związanymi ze słynną trasą. Spotkała się między innymi ze wspomnianych wcześniej ojcem chrzestnym drogi – Michealem Wallisem. Naprawdę ciekawa lektura. Moim zdaniem, jeśli ktoś planuje pokonać Route 66 powinien ją przeczytać.
Trochę słabsza od książki Warakomskiej wydaje mi się Route 66 nie istnieje Wojciecha Orlińskiego. Także jest pełna popkulturowych odniesień, nawet kolejne jej rozdziały są wersami z wymienionej wyżej piosenki Get Your Kicks on Route 66 Bobby’ego Troupa. To pierwsza książka w tej tematyce, którą przeczytałam i wciągnęła mnie na tyle, że zaczęłam szukać innych pozycji. Chociaż muszę przyznać, że błąd na mapie znajdującej się na jednej z pierwszych stron, gdzie Los Angeles podpisane jest jako San Francisco, trochę boli.
A jeśli wolicie powieści sięgnijcie po Powrót na Route 66 Michaela Zadooriana. Opowiada historię emerytowanego małżeństwa: Elli, która ma raka i Johna chorującego na Alzheimera. Postanawiają ruszyć kamperem wzdłuż Route 66 i odwiedzić miejsca z młodości. To słodko-gorzka i wzruszająca opowieść o miłości i przemijaniu. A jej akcja rozgrywa się w wielu znanych i realnych atrakcjach na trasie drogi 66. Fajna książka, polecam.
Route 66 – pozostałe źródła
Świetny artykuł o Drodze 66 ukazał się swego czasu w Newsweeku Historia (7/2014), jego autorem jest Piotr Milewski i możecie przeczytać go tutaj. Warto zajrzeć również do tego artykułu.
Kopalnią informacji jest serwis DrivingRoute66, a jeśli wolicie papierowe przewodniki to znalazłam ten i mam zamiar go zdobyć, jeśli zaplanujemy przejazd całą trasą Route 66.
Nasz fragment Route 66
Trasa Ameryki dla Geeka nie obejmowała Route 66, ale po drodze mijaliśmy jej fragmenty. W drodze z Las Vegas do Wielkiego Kanionu postanowiliśmy zjechać z autostrady na jej świetnie zachowany fragment pomiędzy Kingman a Seligman. Dopiero później dowiedziałam się, że to jeden z najdłuższych i najlepiej zachowanych jej fragmentów. Nasz odcinek objął prawie 150 km niemal zupełnie pustej drogi. Na tyle pustej, że nie mieliśmy żadnych problemów ze zrobieniem zdjęć, na których siedzimy na środku pasa ruchu. Wzdłuż drogi znajdują się tory kolejowe, jeżdżą tam pociągi (prawdopodobnie z cementem z pobliskiej cementowni), a jedyną rozrywką maszynistów tych pociągów jest trąbienie na turystów i machanie im z okien 🙂
Na początku w Kingman odwiedzamy jedno z muzeów Route 66, które rozmieszczone są w różnych miejscach na trasie. Są w nim zgromadzone pamiątki i gadżety związane z Drogą, w tym także historyczne samochody. Kupujemy magnes na lodówkę ze znajomym logiem i ruszamy przejechać nasz mały fragmencik.
Droga sama w sobie w tym miejscu nie jest zbyt spektakularna. Wokół znajdują się suche połacie ziemi, gdzieniegdzie jakiś krzaczek. I długi prosty pas drogi przed przednią szybą. Ale jednak można trochę wczuć się w klimat, szczególnie jak uświadomimy sobie, że kiedyś cała trasa z Chicago do Los Angeles była taką jednopasmówką. Taka refleksja po zjechaniu z autostrady pełnej samochodów trochę zmienia perspektywę. Po drodze mijamy miejscowość Peach Springs, która podobno była pierwowzorem Chłodnicy Górskiej – miasteczka z filmu Auta, wspomnianego wyżej.
Na tym fragmencie trasy mijamy słynne reklamy firmy Burma-Shave. To reklamy firmy produkującej pianki do golenia, które składały się z kilku (najczęściej 5) tablic umieszczonych w małej odległości od siebie, a które razem tworzyły krótkie i zabawne wierszyki. Na ostatniej tablicy widniała nazwa firmy. W latach 1927-1963 powstało ich w całych Stanach około 7000. Dwa z czterech wierszyków, które my widzimy, brzmią tak:
if you don’t know
whose signs these are
you haven’t driven
very far!
jeśli nie wiesz
kto te znaki postawił
to żeś niedługo
w samochodzie zabawił!
(tłumaczenie na język polski mojego (Magdy) autorstwa 😉 ).
thirty days
hath september
april, june
and the speed offender
trzydzieści dni
wrzesień w sobie mości
tyle trwa kwiecień, czerwiec
i kara za przekroczenie prędkości
(tym razem to ja (Przemek) wziąłem się za bary z poezją przydrogową – jestem bardzo ciekawy Waszych autorskich interpretacji tłumaczeń tych wierszyków 🙂 ).
Znaki te miały (i te, które istnieją, mają nadal!) jeszcze jeden skutek uboczny – kierowcy zwalniają, bo jadąc za szybko nie są w stanie przeczytać tekstu.
Chociaż to trudne, to miałam nadzieję, że na tym fragmencie trasy spotkamy Strusia Pędziwiatra, czyli kukawkę kalifornijską (nie, to wcale nie był struś…), ale chyba była dla nas za szybka. Może kiedyś się uda.
Wjeżdżamy do Seligman i tutaj kierujemy się do jednej z atrakcji: knajpy Delgadillo’s Snow Cup Drive-in. Z zewnątrz wygląda fantastycznie – klimatyczny samochód, mnóstwo trochę kiczowatych detali, ale całość robi zakręcone wrażenie. Z tyłu na parkingu stoją samochody stylizowane na bohaterów filmu “Auta”. Niestety sama knajpa jest zamknięta i wygląda na zamkniętą już od dłuższego czasu.
Wracamy więc kawałek przez miasto i zatrzymujemy się w Roadkill Cafe Seligman. Obiad tam jest rozkoszą dla podniebienia – zamawiamy whiskey seasoned burger i buffalo burger. Pycha! Po powrocie do Polski stwierdziliśmy, że najlepsze burgery jakie jedliśmy w całych Stanach to były właśnie te w Seligman! Na deser wciągamy deep-fried ice cream z miodem. Damy Wam chwilę na otarcie śliny.
Słońce zachodzi, a my mamy jeszcze spory kawałek do przejechania na kolejny camping. Tym razem tuż nad Wielkim Kanionem.
Czytam i marzę, żeby się tam znaleźć 🙂 Ile dni zajął wam przejazd tej trasy?
Znalazłam Wam zupełnie przypadkiem, ale zostaję na dłużej 🙂
Cześć Aniu! dzięki, bardzo nam miło 🙂 wszystkie nasze teksty z USA znajdziesz tutaj: https://www.geekipodrozniki.pl/usa/ . Nasz niewielki fragment Route 66 był elementem 3,5-tygodniowego roadtripu po zachodzie USA, trasa wyglądała tak: https://www.geekipodrozniki.pl/wyprawa-usa-2015-zachodnie-wybrzeze/, nadawaliśmy wtedy „na żywo” z trasy: https://www.geekipodrozniki.pl/amerykadlageeka-live/ , a teraz cały czas powstają teksty z tego wyjazdu, zatem będzie tego więcej 🙂 a marzenia są od tego, żeby je spełniać, czego życzę! 🙂
Siema,
Trafiłem na was szukając artykułów odnośnie Route 66 Na czerwiec/lipiec 2018 planuje podróż przez tą niegdysiejszą autostradę. Mam szereg pytań, więc możne będziecie w stanie rozwiać moje wątpliwości. Czy możecie opisać dla zwykłego laika kwestię wypożyczenia samochodu? Na co zwracać uwagę? Polecacie jakąś wypożyczalnię gdzie dostanę Forda Mustanga? W co polecacie się dodatkowo wyposażyć podczas tej trasy? Jak to wygląda z płatnościami. Mam Amex to wystarczy? Czy też lepiej wyrobić Visę. Dziękuję za uwagę.
Cześć Bartosz 🙂 o wypożyczeniu samochodu w USA pisaliśmy tutaj: https://www.geekipodrozniki.pl/samochod-usa/ , akurat na Route 66 będzie trudno wypożyczeniem auta bez one-way fee, chyba że robisz tę trasę w tę i z powrotem. My korzystaliśmy z karty walutowej (z tego co pamiętam mastercard) + dodatkowo z kredytowej Visy. Z Amexem raczej nie powinno być problemów w Stanach, ale ogólnie wszędzie warto mieć więcej niż jedną kartę na wszelki wypadek.
Witam, też mi się marzy takie zdjęcie z namalowanym na szosie znakiem Rt66, jak będę w USA. Czy te loga można często spotkać na trasie z LV do Wielkiego Kanionu? Gdzie zrobiliście swoje zdjęcie? Pozdrawiam
Cześć! Nasze zdjęcie akurat jest zrobione na opisanym fragmencie route 66 pomiędzy Kingman a Seligman, to już było tuż przed Seligman. Pozdrawiam! 🙂
Mój chłopak jest programistą ale chyba zbyt wygodnym, żeby pojechać w tak fantastyczną podróż, czasem co prawda jemy burgerki w Wild West 93, są świetne, i jak myślę, że tak dobrze smakuje jedzenie w USA to niczego bardziej nie pragnę jak tam pojechać. Może kiedyś.
No to go namawiaj! ? Jak raz spróbujecie to złapiecie bakcyla ? zdecydowanie polecam! Powodzenia! ?