Emiraty znane są z najwyższego budynku świata, sztucznych wysp w kształcie palmy oraz wielu innych niesamowitych rzeczy, ale warto pamiętać, że ten kraj to głównie pustynie. Tak było 50 lat temu, kiedy Dubaj był niewielką osadą nad kanałem i tak jest obecnie. I choć odwiedzający ten kraj turyści skupiają się głównie na Dubaju i ewentualnie Abu Dhabi, to warto udać się chociaż na chwilę na pustynię.
Zarówno z Dubaju, jak i z Abu Dhabi można wykupić zorganizowane wycieczki na pustynię. Często są one połączone z kolacją, pokazem tańców i noclegiem na miejscu. Początkowo rozważaliśmy wykupienie takiej wycieczki, bo jednak nocleg na pustyni musi robić niezłe wrażenie, ale ostatecznie i tak mieliśmy wynajęty samochód na cały tydzień, więc zorganizowaliśmy sobie ją na własną rękę. Startowaliśmy rano z Abu Dhabi, zrobiliśmy kółeczko wgłąb kraju niemalże pod granicę z Arabią Saudyjską i wieczorem byliśmy z powrotem w stolicy. Trasa liczy w sumie około 500 km – cały dzień spędziliśmy w tej wielkiej piaskownicy. Aby przejechać trasę wystarczy zwykły sedan. Ani przez chwilę nie był nam potrzebny samochód 4×4 – chociaż na pewno dostarczyłby wielu wrażeń!
Droga początkowo nie wygląda zachęcająco. Tuż za Abu Dhabi jedziecie zatłoczoną trasą z całą masą ciężarówek, na szczęście prawie cały czas samochody ciężarowe muszą trzymać się prawej strony i mają zakaz wyprzedzania, więc spokojnie suniecie lewym pasem. Droga uspokaja się dopiero kiedy skręcamy w lewo w stronę Hameem. Im bardziej na południe tym bardziej jest pusto. Zarówno na drodze, jak i poza nią. W pewnym momencie przed sobą zobaczycie prostą drogę dzielącą hałdy piachu po prawej i lewej stronie. Gdzieniegdzie w oddali pasą się wielbłądy, albo stoi jakiś budynek. Na drodze nie ma prawie nikogo.
Przewodniki wspominają, że na tej trasie, całkiem niedaleko od Abu Dhabi znajduje się Muzeum Samochodów, których właścicielem był jeden z szejków (Emirates National Car Museum). O tym, że jest zamknięte dowiadujemy się dopiero na miejscu. Nie wygląda jakby zamknięto je wczoraj, mimo to Internet milczy na ten temat. Szkoda, ale na szczęście nie przyjechaliśmy tutaj specjalnie, więc ruszamy dalej.
Najładniejszy i najciekawszy odcinek jest pomiędzy Hameem a Qatuf. Szereg małych miejscowości, które mijacie tam po drodze mnie zadziwia – ci ludzie mieszkają w otoczeniu pustyni i o ile jest tam pełna infrastruktura, to jednak najbliższe miasto z prawdziwego zdarzenia znajduje się 200 km (?) piachu dalej!
Pomiędzy miasteczkami możecie zabawić się w poszukiwanie fortów. Niektóre z nich znajdują się prawie przy drodze, więc warto się zatrzymać.
Forty zaznaczyłam na mapce, ale jeśli podróżujecie z GPSem przydadzą Wam się ich dokładne lokalizacje, bo na drodze nie ma żadnych oznaczeń:
- Jabbana Fort: 23° 3’45.17″N 54° 4’17.56″E
- Mezzaira’a Fort: 23° 8’20.06″N 53°46’49.76″E
- Al Hamily house: 23° 7’36.42″N 53°45’16.19″E
- Qutuf Fort and Mosque: 23° 6’38.57″N 53°43’48.87″E
Postanawiamy zatrzymać się na obiad. Tutaj znowu myli nas przewodnik, bo Liwa Resthouse polecony przez przewodnik jest zamknięty na cztery spusty. Dojeżdżamy zatem do Liwa Hotel, który wydaje się być tu jedynym pewnym punktem orientacyjnym. Na miejscu jest przyjemnie wyglądający, choć prawie zupełnie opustoszały hotel oraz restauracja. Jesteśmy tu w marcu, a po wejściu do przyjemnie klimatyzowanego holu dochodzimy do wniosku, że przyjemniejsza może być jedynie kąpiel w basenie. Nie wyobrażam sobie, jak gorąco musi być tutaj w lipcu.
Zbliżamy się do najciekawszego punktu całej wycieczki. Słońce powoli zaczyna chylić się ku zachodowi, a my odbijamy w lewo w stronę największej wydmy w Emiratach – Moreeb Dune. Prowadzi do niej 20-kilometrowa asfaltowa droga meandrująca wokół cynamonowo-żółtych wydm. Dopiero tutaj widać piękno otaczającej nas pustyni. Piasek ma idealny kolor, grzbiety wydm układają się w fotogeniczne wstęgi, gdzieniegdzie z piachu wyrastają zielone krzaczki, które skubią pasące się wielbłądy. No i jest cicho. Wiatr nawiewa piasek na drogi zasypując znaki. Wchodzimy na najbliższą wydmę, żeby zobaczyć, co widać na horyzoncie. Nie widać nic oprócz bezkresu tej olbrzymiej kuwety. Jedyny samochód jaki widzimy na tym odcinku to śmieciarka, której kierowca wesoło do nas trąbi.
Wcale nie dziwi mnie, że te okolice wybrano na plan filmowy VII, czyli jednej z najnowszych części Gwiezdnych Wojen. Wiedzieliście o tym?
O tym gdzie nagrywano Gwiezdne Wojny przeczytacie w naszym poście tutaj.
Docieramy do końca drogi, do tej wielkiej wydmy, już naprawdę daleko od wszystkiego i okazuje się, że na miejscu… wybudowano sanitariaty, parkingi, pola kampingowe i trybuny (!), z których doskonale widać wyścigi pustynnych aut typu buggy, które odbywają się na wydmie Moreeb! Teraz jest tutaj prawie zupełnie pusto, ale i tak zaczepia nas lokalny rezydent proponując przejażdżkę po piachu swoim 4×4. Wydma, jak wydma – jest faktycznie spora, ale takie wyścigi buggy chętnie bym tam obejrzała. Tuż obok mijamy kolejny tor wyścigów wielbłądów, o których pisałam w poście o Abu Dhabi.
Dubaj jest świetny, Abu Dhabi zaskakuje, wielbłądy są super, ale pobyt w Emiratach bez tego dnia na pustyni byłby dla mnie niekompletny.
Więcej o Emiratach:
- Emiraty 101 – poradnik dla żółtodziobów o tym jak zaplanować wyjazd do ZEA
- Dubaj na weekend – co zobaczyć przez 2 (albo 3) dni
- Na które piętro Burj Khalifa warto wjechać
- Co zobaczyć w Abu Dhabi
Udanego eksplorowania pustyni!
aale czad! mnie tylko zastanawia: kto i jak często odpiaszcza (? – jesli mozna odśnieżać,to można też odpiaszczać) ten asfalt przez pustynię 🙂 a takim dune buggy jeździlismy po wydmach w peru i było mega. ale road tripem takim jak Wasz, bym nie pogardziła!
haha, też się zastanawiałam nad tym odpiaszczaniem! ciekawe jak to działa w praktyce 🙂
Jabbana fort wyglada niesamowicie!
Czy może wiadomo, dlaczego cała pustynia jest za płotem?
Nie no, nie cała 🙂 myślę, że fragmentami może być po prostu terenem prywatnym. A że chodzą tam wielbłądy (czyjeś) to pewnie lepiej, żeby nie wychodziły na drogę.
No nie, podwójny płot po obu stronach drogi, to reguła, a nie wyjątek. I tak przez 150 km, bez żadnego wyjątku (!). Nie wiem co dalej, odpuściłem. Moim zdaniem, tu nie o wielbłądy chodzi. Czyjeś wielbłądy widziałem za trzecim płotem.
Skorzystalam z Waszego wpisu, zainspirowal mnie podpowiedzial i bylam widzialam to Cudo na wlasne oczy poczulam zmyslami, i mam tez takie piekne zdjecia jak Wy;), bardzo dziekuje?❤️
Aga, to wspaniale! 🙂 Bardzo się cieszę, że Cię zainspirowaliśmy i tekst się przydał! I dzięki za miłe słowa, to motywujące! Pozdrawiam 🙂