Nigdy bym o tym nie pomyślała, ale okazuje się, że Dubaj to bardzo dobre miasto na weekend. Nasz pobyt w oazie wieżowców na pustyni był elementem tygodniowego pobytu w Emiratach, ale jeśli planujecie krótkie zwiedzanie Dubaju to podpowiadamy, co warto w nim w tym czasie zobaczyć.
Wielu turystów odwiedza Dubaj przy okazji wyjazdu do Omanu, albo podczas przesiadki na trasie gdzieś dalej, np. do Azji. Sama zawsze sądziłam, że jak już w końcu wybierzemy się do Azji Płd.- Wsch. albo do Australii to w Dubaju zrobimy sobie 2-dniowy stop-over na zwiedzanie i w ten sposób się tam znajdziemy. Jednak okazało się, że trafiliśmy tam podczas naszego tygodniowego objazdu Emiratów w ramach krótkiego urlopu. Podstawowe informacje o zwiedzaniu Zjednoczonych Emiratów Arabskich znajdziecie w naszym tekście tutaj, a dzisiaj krótki przegląd tego, co warto zobaczyć w Dubaju.
Na pewno rozpocząć trzeba od tego, że jeszcze 50 lat temu była tu pustynia.Fragment notatek z Emiratów spisanych przez Przemka
W Dubaju zatrzymaliśmy się po drugiej stronie kanału, w dzielnicy Deira, w Samaya Hotel Deira. Z jego dachu rozciąga się ładny widok na Dubai Creek i centrum Dubaju.
Złoty Suk w Deirze (Deira Gold Souq)
Na słynny złoty suk polecamy wybrać się wieczorem (jest czynny do 22:00). Wtedy witryny z biżuterią są podświetlone i wszystko błyszczy się i mieni. Można tam znaleźć wiele cudeniek wykonanych ze złotego kruszczu, ale niestety większość wygląda dość kiczowato. Osobiście wolę bardziej minimalistyczną biżuterię, ale też nie szłam tam z nastawieniem na jakiekolwiek zakupy. Wśród sklepowych wystaw poszukajcie najcięższego pierścionka świata. Ciężko go przegapić – waży 63 kg i został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. Ciekawostką są naganiacze, którzy oferują to co zwykle, czyli torebki, perfumy, czy zegarki, ale dodają, że są to „kopie”. Podobno prawo na nich to wymusza.
Muzeum Dubaju (Dubai Museum)
Tutaj polecamy wybrać się na początku. Moim zdaniem wizyta w Muzeum Dubaju to świetny start do oglądania reszty miasta. Muzeum jest w starym forcie, ale główna część wystaw znajduje się pod ziemią. Dużo ciekawych informacji o historii samego Dubaju, jak i Emiratów. Ciekawie wyglądają szczególnie zdjęcia miasta sprzed 40-50 lat.
Muzeum jest otwarte codziennie od 8:30 do 20:30, oprócz piątku, kiedy otwiera się dopiero o 14:30. Wejście kosztuje 3 AED. Więcej o muzeum przeczytacie tutaj. Z Deiry na drugi brzeg kanału możecie dostać się abrą, czyli małą, lokalną łódką – koszt: 1 AED.
Dubai Mall
Nie pomyślałabym, że kiedyś na blogu będę pisała o… centrum handlowym. No ale skoro spędziliśmy tam w sumie 10 godzin i w ogóle nie byliśmy na zakupach to coś znaczy. Dubai Mall to największe centrum handlowe na świecie. 4 piętra pełne sklepów i restauracji to tak naprawdę tylko wstęp.
Dubai Aquarium
Znajduje się tutaj akwarium z olbrzymią szybą odgradzającą ludzi od rekinów. Ciekawostką jest fakt, że szyba nie jest większa tylko dlatego, że fizycznie nie dałoby się jej przewieźć na miejsce. W środku akwarium znajduje się kilkudziesięciometrowy tunel, niebieskawe światło daje wrażenie bycia pod wodą. Rekiny pływają metr od ludzi, niektóre odpoczywają leżąc na „dachu” tunelu. Gdzieniegdzie można zauważyć nurka – albo osobę z obsługi, która czyści dno lub elementy basenu, albo turystę karmiącego ryby i robiącego sobie zdjęcia. Po wyjściu idziemy do niewielkiego zoo piętro wyżej (jest w cenie biletu akwarium). W środku jest mnóstwo zwierząt, w tym nawet krokodyle oraz… pingwiny. Wszystko fajnie, ale niestety to nadal zoo. Początkowo olbrzymie akwarium robi na nas duże wrażenie, ale im więcej czasu spędzamy w tym miejscu tym gorzej się z tym czujemy. Na mnie osobiście najgorzej oddziałuje właśnie końcowy widok pingwinów. Są tu zupełnie nie na miejscu.
Lodowisko i Dubai Dino
Dalej idziemy obejrzeć lodowisko, akurat dzieciaki uczą się grać w hokeja. W innej części centrum handlowego podziwiamy najprawdziwszy szkielet dinozaura. To Dubai Dino, diplodok przywieziony ze stanu Wyoming w USA.
Fontanny w Dubaju
Na zewnątrz, u podnóża Burj Khalifa znajdują się bardzo efektowne fontanny. Co 30 minut odbywa się tutaj pokaz połączony ze światłem i muzyką – z naszych obserwacji wynika, że na zmianę jest to muzyka lokalna i zachodnia. Według nas te dubajskie prezentują się nawet lepiej niż te przy hotelu Bellagio w Las Vegas.
Burj Khalifa
Tekst o Burj Khalifa, czyli najwyższym budynku świata i czy warto wjeżdżać na jego 148. piętro przeczytacie tutaj.
Meczet Jumeirah (Grand Jumeirah Mosque)
To jedyny meczet w Dubaju, do którego mogą wejść wyznawcy innych religii niż islam. Co więcej, sama świątynia bierze udział w programie „Open doors. Open minds” (z ang. Otwarte drzwi. Otwarte umysły). To w ramach tego programu odbywa się zwiedzanie połączone z kulturowym wykładem. Nasza przewodniczka pochodzi z Londynu, mówi z pięknym brytyjskim akcentem. Podczas wycieczki opowiada o islamie i jego założeniach, fundamentach, rytuałach. Wchodzi także w wątek terroryzmu tłumacząc, że to nie sama religia jest winna, ale ludzie, którzy wykorzystują ją jako narzędzie. Sam meczet wygląda ciekawie z zewnątrz, jego wnętrze nie jest specjalnie wyjątkowe, ale to walor kulturowy, a nie architektoniczny tej wycieczki jest ważniejszy i ciekawszy.
Zwiedzanie meczetu odbywa się codziennie oprócz piątku o godzinie 10:00. Na miejsce należy przyjść mniej więcej 15 minut wcześniej. Koszt od osoby to 20 AED. W cenę wchodzi wycieczka trwająca ok. 75 minut, a także lokalny poczęstunek. O samej wycieczce przeczytacie tutaj. Dzień wcześniej zastanawialiśmy się, jak najlepiej dostać się na miejsce i tym razem wybraliśmy samochód. Zaparkowaliśmy nieopodal, przy centrum handlowym (5 AED / 2h), ale przy samym meczecie także jest parking.
Mall of The Emirates
Po meczecie czas na kolejne centrum handlowe 😉 Jedziemy do Mall of The Emirates. Centrum jak centrum, taka większa warszawska Arkadia. Jest natomiast jedna różnica między Mall of The Emirates a Arkadią – jest to stok narciarski wewnątrz tego pierwszego. Można przez szybę podejrzeć wyciągi, fragment stoku, rynnę do zjazdów saneczkowych i knajpkę przy stoku. Wewnątrz jest utrzymywana stała temperatura -2 st. C, nawet latem, gdy na zewnątrz słupek rtęci dochodzi do 50-tej kreseczki. Podobno w całym tym ekosystemie stoku i okolic paradują sobie gdzieś luzem pingwiny, ale ich nie widzieliśmy. Oglądanie stoku narciarskiego, kiedy stoisz w japonkach jest dość surrealistyczne.
Tuż obok Mall of the Emirates jest świetna egipska knajpka Al Amoor (zaznaczyłam ją na mapce na końcu posta). Poleciła nam ją koleżanka i to było jedno z najlepszych miejsc z jedzeniem, na jakie trafiliśmy w Emiratach, w dodatku ceny są tam rozsądne. Polecono nam Koshari i Halloumi Cheese Pie – oba były pyszne!
Burj Al Arab i Medinat Jumeirah
Medinat Jumeirah położone jest przy samej Zatoce Perskiej, ale nie ono samo jest naszym celem. Chcemy wybrać się do Burj Al Arab, czyli bardzo charakterystycznego dla Dubaju hotelu w kształcie żagla. To jeden z najbardziej luksusowych hoteli na świecie, ma 5 gwiazdek, bo formalnie więcej mieć nie może, ale mówi się, że standard sięga tam 7 gwiazdek. Każdy z gości ma do dyspozycji swojego własnego consierge’a, który dba o to, aby pobyt w hotelu był co najmniej zbliżony do ideału. W górnej części żagla znajduje się okrągła platforma, na której jest lądowisko dla helikopterów. Swego czasu została przerobiona na kort tenisowy, na którym odbył się mecz Rogera Federa i Andrea Agassi. Bo można. A także palono tam gumy samochodem formuły 1, który dowieziono tam helikopterem. Po co? Bo można. Jedna noc w tym hotelu kosztuje, bagatela, 6000 PLN. Tutaj jest link do bookingu, sprawdźcie, może akurat jest jakaś promocja?
Z Medinat Jumeirah do Burj Al Arab jest rzut turbanem. Dochodzimy pod wjazd, ale okazuje się, że żeby dostać się do środka trzeba być albo gościem hotelu (nie jesteśmy), albo mieć rezerwację w restauracji (nie jesteśmy głodni – jedliśmy niedawno). Na wizytę w środku się więc nie zanosi, jednak entuzjastom hotelowej turystyki doradzimy, że najkorzystniej cenowo jest wybrać się do Burj Al Arab na śniadanie w cenie 290 AED (czyli ponad 300 PLN) od osoby. Idziemy więc dalej i dochodzimy na publiczną plażę położoną od północnej strony Burj Al Arab. Hotel widać stąd bardzo dobrze.
Medinat Jumeirah Souk to centrum handlowe wyglądające jak nowoczesny suk. Jest niewielkie i przyjemne. W środku polecamy szczególnie sklep Gallery One (jest ich kilka w Dubaju), gdzie można kupić ciekawe i niekiczowate pamiątki z Emiratów. Z nami do domu wróciły dwie grafiki z wielbłądami.
Palm Jumeirah
Nie mogliśmy tego odpuścić. Dopiero jak zlokalizowałam nas na mapie w telefonie i zobaczyłam na własne oczy, że jesteśmy na TEJ palmie poczułam, że faktycznie jesteśmy w Dubaju. Palma Jumeirah to sztucznie usypane wyspy, które mają kształt palmy. Przez jej pień biegnie autostrada, a na liściach znajdują się domy i rezydencje, większość z dostępem do prywatnej plaży. Na samym czubku palmy stoi hotel Atlantis, obok niego jest wodny park rozrywki. Można tu dojechać samochodem, albo monorailem, który porusza się na pewnej wysokości i podobno trochę lepiej widać z niego palmę. Nie wiemy tego, bo my wybraliśmy samochód (oczywiście dla wygody, lenie). Z zewnętrznych wysp palmy można oglądać panoramę Dubaju, w tym także hotelu Burj Al Arab.
Dubai Marina
Zjeżdżamy z palmy i kierujemy się w stronę Dubai Marina, czyli kanału wewnątrz miasta otoczonego potężnymi wieżowcami, w którym parkują okoliczne jachty. Dookoła mariny jest 7-kilometrowy deptak z mostami łączącymi dwie części kanału.
Dojazd tam to nasz prywatny koszmar – kilka razy GPS wyprowadza nas w pole, kilka razy droga okazuje się w budowie, potem szukanie parkingu – całość zajmuje zbyt dużo czasu. W końcu parkujemy w Dubai Marina Mall (duh!) i idziemy na poszukiwanie kolacji, jemy ją w libańskiej knajpce Bazerkan, tuż przy kanale (szukajcie na mapce poniżej). Potem robimy spacer po marinie pod tytułem „to następnym mostem już przejdziemy i wrócimy”. Okazuje się, że most owszem działa, ale wejście na niego jest w remoncie. Kontynuujemy więc drogę do następnego mostu i z małego spacerku robi się naprawdę długi, acz przyjemny marsz. Plusem jest to, że robimy więcej zdjęć, ale nogi bolą.
Późnowieczorny powrót do hotelu 7-pasmową autostradą przez cały Dubaj to dla mnie jedno z bardziej wyjątkowych doświadczeń w tym mieście.
Ras Al Khor Wildlife Sanctuary
Miejscowe bagna upodobały sobie stada flamingów, które zatrzymują się tutaj w trakcie swoich migracji. Na miejscu są zadaszone platformy widokowe, w których do dyspozycji odwiedzających dostępne są lornetki pozwalające na obserwacje okolicznych ptaków (oprócz flamingów jest tam dużo innych gatunków!). Flamingi które obserwujemy, brodzą w wodzie albo śpią stojąc na jednej nodze. Zawsze chciałam je zobaczyć na wolności i wydawało mi się, że muszę po to lecieć do Ameryki Południowej, a one stacjonują w mieście takim jak Dubaj!
Do Ras Al Khor najłatwiej dostać się własnym samochodem, albo taksówką. Sanktuarium jest otwarte codziennie oprócz piątków, od października do marca od 7:30 do 17:30, a od kwietnia do września od 6:00 do 18:00. Wejście jest darmowe. Na miejscu są dwa punkty widokowe, ale bardzo łatwo przegapić odpowiednie zjazdy. Na mapce poniżej zaznaczyłam je dla Was dokładnie, przyjrzyjcie się jej zanim pojedziecie, żeby nie robić niepotrzebnych kółek i nawrotek, tak jak my 😉 W okresie zimowym pory karmienia flamingów to 9:30 i 15:30, my akurat nie trafiliśmy, ale jeśli Wam się uda, koniecznie dajcie znać, jak było!
I jeszcze mały komentarz dotyczący transportu w Dubaju.
Podczas naszego pobytu w Dubaju poruszaliśmy się częściowo publicznym transportem, a częściowo samochodem. Metro jest całkowicie zautomatyzowane. Częściowo jeździ pod ziemią i na powierzchni. Na początku składu każdego pociągu znajdują się wagony VIP oraz wagon tylko dla kobiet. Przed zakupem biletów trzeba zwrócić uwagę po których strefach będziecie się poruszać, bo ceny są różne w zależności od strefy. Bilety są tym tańsze im więcej naraz ich kupujecie. Przykładowe ceny to 5/6/8 AED (w pakiecie/pojedynczy w I strefie/pojedynczy w II strefie). Więcej płaci się za bilety w pierwszym wagonie z widokiem z przodu pociągu.
Jeśli chodzi o poruszanie się samochodem po Dubaju to jest ono na pewno dużo wygodniejsze, nie trafiliśmy na jakieś olbrzymie korki, chociaż ruch jest spory. Największy problem to znalezienie parkingu. Najlepszym strzałem tutaj są parkingi w centrach handlowych, gdzie najczęściej początkowe 1-2 h są darmowe, a na pewno znajdziecie tam wolne miejsce.
Wszystkie opisane miejsca + restauracje znajdziecie na mapce:
Przed wyjazdem do Dubaju polecam lekturę książki Jacka Pałkiewicza „Dubaj. Prawdziwe oblicze”. Autor opisuje w niej nie tylko nowoczesność tego miasta i luksusy, jakie można tu napotkać, ale także problemy z jakimi się mierzy, czyli to tytułowe inne, dużo mniej znane oblicze.
Przeczytaj więcej o Emiratach w innych naszych tekstach:
- Emiraty 101 – poradnik dla żółtodziobów o tym jak zaplanować wyjazd do ZEA
- Na które piętro Burj Khalifa warto wjechać
- Co zobaczyć w Abu Dhabi
- Jak zorganizować na własną rękę całodzienną wycieczkę na pustynię w Emiratach
Ach ach! Idealnie trafiliście z tym tekstem – idealnie, bo za nami czwarty dzień od powrotu… a nam nadal brzęczą w głowie dźwięczne komunikaty z dubajskiego metra 😉
To może tak na gorąco moje wrażenia:
– Szok kulturowy pojawił się wtedy, kiedy na plaży wszyscy dookoła zostawiali swoje manatki i szli sobie w siną dal (do morza, na lody). Czytałam o tym, że jest bezpiecznie i potwierdzam!
– Szok temperaturowy nie był tak dokuczliwy! 36 stopni w takim suchym klimacie jest dla mnie bardziej do zniesienia niż 30 stopni w oblepiającej wilgoci
– Mieliśmy ambitny plan wypożyczenia samochodu, ale pierwszy trip po emirackiej ziemi zaliczyliśmy taksówką (trasa lotnisko Al-Maktoum -hotel, ok 60km (!!!) wyniosło nas 120AED) i wtedy przekonałam się, że nie odważę się na prowadzenie auta po Dubaju 😉 Kierowcy zmieniali pasy jak szaleni, bez kierunku, co chwila trąbienie i hamowanie, bo ktoś się właśnie próbuje przedostać ze skrajnie lewego do zjazdu w prawo. Fajnie popatrzeć, ale nie zdecydowałam się doświadczyć 😉
– Poruszanie się metrem jest wygodne, metro przyjeżdża co 3 minuty, na każdej stacji jest informacja, napisy i komunikaty oczywiście w 2 językach i dla wygody można sobie wyrobić (nawet w biletomacie) kartę NOL – taka jakby karta miejska. Zaskoczyło mnie to, że mając kartę trzeba: przy wejściu do środka transportu zrobić „check-in” (okej, to jasne), ale przed wyjściem trzeba zrobić „check-out”! Raz tego nie zrobiłam i nie mogłam później wejść do metra – karta bez nabitego „wyjścia” nie „wejdzie” w inne miejsce.
– Piękne chwile spędziliśmy na plaży Jumeirah (Jumeirah Beach Residence). Nazbierałam tyle muszelek dla dzieciaków z pracy… 🙂
-Nasz hotel (i z tego, co widziałam po drodze, wiele innych hoteli) miał usługę shuttle-busa, czyli hotelowego, darmowego transportu w różne miejsca. Nasz busik jeżdził 4 razy dziennie do: najbliższej stacji metra, Dubai Mall, Jumeirach Beach Residence i o określonych godzinach „zabierał” też stamtąd. Fajna opcja!
A książkę Pałkiewicza też polecam, chociaż jak czytałam – czułam, że nie polubiłabym się z autorem.
Żeby wczuć się w klimat polecam też obserwowanie na Instagramie pana emira Dubaju Muhammada ibn Raszid Al Maktum(a?) 🙂 oraz jego syna, księcia Hamdana — popatrzcie na te twarze, będziecie spotykać ich portrety w różnych miejsach!
Magdo, Przemku – przepięęękne zdjęcia, cóż, zaczęłam odkładać na bilet do Dubaju ZNÓW, bo mam bardzo duży niedosyt 🙂
Wow, Agata 😀 dzięki za podzielenie się wrażeniami i przydatnymi uwagami!
W metrze trzeba zrobić ten check-out właśnie ze względu na te różne strefy i inne ceny biletów, jak Ty dałaś radę bez tego wyjść? 😉
Tylko w Dubaju samochodem może się jeździć się trochę trudniej, poza miastem jest już zupełnie przyjemnie 🙂 ale nic na siłę, w Dubaju pewnie samo metro by wystarczyło, szczególnie w połączeniu z shuttle-busem, o którym wspominałaś.
Tak, Pałkiewicz jest dość specyficzny, też nie wiem, czy bym się z nim polubiła. Niemniej jednak uważam, że lektura była wyśmienita 🙂
Dzięki, cieszymy się, że zdjęcia się podobają 🙂 Co do biletu do Dubaju – odkładaj lepiej na bilet do Nowego Jorku, w tym mieście to dopiero można się zakochać 😀
Pozdrawiam!
Jeśli się nie zrobi check-outu, to w informacji metra dostaje się jednorazową kartę (taki bilecik) który robi check-out i kosztuje 10,5 AED. U mnie ta kwota została po prostu pobrana z wcześniej doładowanej karty NOL. Generalnie bez żadnego problemu to załatwiłam 🙂
Nowy Jork jest wysoko na liście, jak w ogóle całe USA, najlepiej wyjechać na dłuższy czas i jak już się wyda wszystkie dolary, to zatrudnić się gdzieś na farmie za spanie i jedzenie… Ach marzenia 😀
Pozdrawiam znad serniczka!
no no, ja nie wiedziałam, że przemek tak pisze! myslalam że to wstęp z jakiejś książki.
z tego co piszecie, dubaj jest jak vegas, tylko BARDZIEJ. vegas mi się teraz jakies biedne wydaje 😉
bardzo ciekawy ten Wasz trip. fascynują mnie takie miejsca jak dubaj, chociaż zawsze mam mieszane uczucia – ile prądu, ropy, zasobów sie zużywa, tylko dlatego, że można.
.
Bo Przemek ma ukryte talenty, tylko pisać mu się nie chce 😉 A akurat z tego wyjazdu spisał wszystkie wrażenia dzień po dniu w samolocie powrotnym i teraz korzystam z tych notatek – a ten wstęp podobał mi się bardzo 🙂
Haha, no tak, Dubaj jest trochę jak Vegas, chociaż Vegas jest bardziej kiczowate, kolorowe i świecące.
Emiraty powodują takie właśnie rozkminy – z tego co pamiętam, to w Dubaju cała woda jest odsalana z morskiej, bo tam nie ma innych źródeł słodkiej wody, ilość energii jaką zużywają na to wszystko jest olbrzymia. Na pocieszenie – w kolejnym poście będzie Abu Dhabi i dzielnica przyszłości: tam jest dużo bardziej eko 😉
Świetna relacja z Emiratów, tego szukałem, nie znalazłem na forach aż trafiłem tu 🙂 W lutym skorzystam ze wskazówek. Pozdrawiam
Dzięki! Mamy nadzieję, że wszystko się przyda! 🙂 udanego wyjazdu! 🙂
Świetny blog i zdjecia. Stad moje pytanie- jakim sprzętem są robione? ☺️
Cześć Renata, dzięki! Zdjęcia robimy pełnoklatkowym Canonem 6D, najczęściej z obiektywem 24-105mm 🙂 Pozdrawiam
W maju lecimy do Dubaju, Wasz blog pomógł nam w zaplanowaniu wycieczki. Tylko nie jesteśmy po ślubie stad nasza obawa, czy w hotelu nie będziemy mieli z tego tytułu problemu? W waszym odczuciu. Chciałabym również przywieźć ze sobą takie ładne zdjecia, szczególnie te zrobione nocą. Wzięliście ze sobą statyw? Jesteś samoukiem czy ukończyłeś kursy fotograficzne? Dziękuje bardzo i pozdrawiam ☺️☺️
Z tego, co czytałem odnośnie pobytu w Dubaju par niebędących małżeństwem wynikało, że nie powinno być żadnego problemu, tylko trzeba powstrzymać się od publicznego okazywania uczuć – chodzenie za rękę, pocałunki, etc. Forumowicze TripAdvisor i LonelyPlanet wyliczają najróżniejsze przykłady pobytu tam z chłopakiem / dziewczyną (bez ślubu) i nie było żadnych problemów. Możesz przeszukać jeszcze zagraniczne fora. My, z racji tego, że jesteśmy po ślubie nie robiliśmy jakiegoś dużego researchu w tym temacie.
Jeżeli chodzi o zdjęcia – dziękuję 🙂 Fajnie, że Ci się podobają. Mieliśmy ze sobą statyw, bierzemy go na znakomitą większość naszych wyjadów. Jestem prawie całkowicie samoukiem, tuż przed wyjazdem do ZEA zacząłem kurs „Fotografia podróżnicza” w ramach Uniwersytetu Otwartego Uniwersytetu Warszawskiego, ale w ZEA byłem dopiero po pierwszej lekcji 😉 Ćwiczenia samodzielne, oglądanie i analizowanie dobrych fotografii innych autorów daje bardzo dużo.
Pozdrawiam 🙂
Właśnie jestem w Dubaju i korzystam z tej knajpy Al Amoor codziennie.
Rozsądne ceny za jedzenie i duże porcje. Wszystko świeże. Soki z mango rewelacyjne.
Knajpa jest niby otwarta 24 godziny na dobę ale jest przerwa od 12 do 13. Idą się modlić do meczetu.
Dzięki za informacje! Fajnie, że miejsce nadal trzyma poziom 🙂 gdybyśmy zatrzymali się w Dubaju w okolicy to też pewnie jadalibyśmy tam codziennie, wcale się nie dziwię 😉 Pozdrawiam!
Dziękuję za wpis, bardzo był pomocny przy planowaniu pobytu w Dubaju. Swietne zdjęcia, przychylam się do opinii komenujących :).
pozdrawiam serdecznie