„Co Wy tam będziecie robić przez cały tydzień?” – takie pytanie zadał mi kolega z pracy po tym, jak powiedziałam, że lecimy do Nowego Jorku w listopadzie. W NY jest tyle rozrywek, że odpowiadając nie wiedziałam od czego mam zacząć. Dzisiaj zapraszam na subiektywny przegląd nowojorskich muzeów – warto zobaczyć je niezależnie od pogody, ale szczególnie podczas wyjazdów jesienno-zimowych są świetną alternatywą do pobytu na świeżym powietrzu.

Wydawało mi się, że tydzień to tyle czasu, że na pewno zdążymy odwiedzić wszystkie miejsca, które sobie zaplanowaliśmy. Aha, akurat. Nadal jest jeszcze co najmniej kilka miejsc, które chciałabym zobaczyć, więc jest po co wracać. Dobrze, że Nowy Jork to miejsce, do którego dobrze się wraca.

Lista jest oczywiście subiektywna, znakomita jej część to muzea dobrze znane i popularne, ale i tak chcę podzielić się z Wami wrażeniami, jakie na nas wywarły. Kolejność jest raczej przypadkowa.

9/11 Memorial Museum, czyli Muzeum 11. września

Pewnie większość z Was (a przynajmniej ta część czytelników powyżej powiedzmy 20. roku życia) doskonale pamięta co dokładnie robiła 11 września 2001 roku, kiedy dwa porwane pasażerskie samoloty wbiły się w dwie wieże nowojorskiego World Trade Center. Nawet dla nas – mieszkających w odległej Polsce, było to duże i przerażające wydarzenie, którego się nie zapomina. Na pewno nie chcą go zapomnieć nowojorczycy. W miejscu, w którym znajdowały się wieże obecnie są dwa kwadratowe baseny, w których woda spływa do środka w taki sposób, że widać jedynie, że wpada w czarną odchłań. Wokół basenów na metalowych płytach laserowo powycinano nazwiska wszystkich ofiar ataków z 11. września.

O ile baseny są dostępne dla odwiedzających od jakiegoś czasu i widzieliśmy je już w 2013 roku, o tyle 9/11 Museum działa dopiero od niedawna. Główna wystawa pozwala przeżyć ten dzień jeszcze raz – minuta po minucie. I wywarła na nas naprawdę duże wrażenie. W muzeum znajduje się wiele pamiątek związanych z ofiarami, w tym także tak wstrząsające, jak nagrania ostatnich rozmów telefonicznych prowadzonych z porwanych samolotów. Trudno wyjść stamtąd nieporuszonym.

Bilety do muzeum kosztują 24 USD, we wtorki od 16:00 można próbować polować na bezpłatne wejściówki, ale my tego nie próbowaliśmy. Dostęp do basenów jest bezpłatny. Więcej informacji można znaleźć na stronie 9/11 Memorial Museum. Polecamy poświęcić na muzeum mniej więcej 3 godziny. My weszliśmy 2 godziny przed zamknięciem i czasu było trochę za mało.

American Museum of Natural History, czyli Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej

W tym muzeum byliśmy w sumie dwa razy i to może świadczyć o tym, że warto tu zajrzeć. Znajdziecie w nim ogromną kolekcję zbiorów pokazujących piękno natury i cywilizacji – bardzo realistyczne instalacje z wypchanymi zwierzętami z całego  świata, czy wystawy przedstawiające kultury ze wszystkich kontynentów. Nam najbardziej podobały się dwie rzeczy.

Pierwsza to wystawa dotycząca dinozaurów. No kto nie chciałby zobaczyć szkieletu tyranozaura?! Jeśli ktoś z Was jednak się zgłosił, to ja udam, że tego nie widzę. W zeszłym roku została tam otwarta nowa ekspozycja z rekonstrukcją szkieletu Tytanozaura – niedawno odkrytego, największego dinozaura, jaki chodził po Ziemi. Tylko dla niego wróciliśmy do tego muzeum i było warto, polecamy! Tytanozaur jest tak wielki, że nie mieści się w jednej sali!

Druga świetna rzecz w Muzeum Historii Naturalnej to wystawa „Scale of the Universe„, która pokazuje świat w skali relatywnej. Wszystko, od kwarków i atomów przez planety aż do olbrzymich obiektów obserwowanych w kosmosie pokazane w odniesieniu do sfery Heydena znajdującej się w środku ekspozycji. Trudno to wytłumaczyć, ale na miejscu od razu wiadomo, o co chodzi.

Muzeum to świetne miejsce to odwiedzenia z dziećmi, ale nawet jeśli jesteście całkiem dużymi dziećmi (jak my!) to powinno się Wam spodobać.

Cena biletu wstępu to 23 USD, ale jest to cena sugerowana, więc na miejscu w kasie możecie kupić bilet za symbolicznego dolara, lub dowolną inną kwotę. Więcej informacji znajdziecie na stronie American Museum of Natural History.

The Intrepid Sea, Air & Space Museum

Wiedzieliście, że u wybrzeża Nowego Jorku na rzece Hudson zacumowany jest… lotniskowiec? Intrepid to nazwa lotniskowca czynnie działającego podczas II Wojny Światowej, Zimnej Wojny i wojny w Wietnamie. Wspomagał także… NASA w programie kosmicznym. W latach 60. kapsuły z astronautami powracającymi z przestrzeni kosmicznej lądowały w oceanie i stamtąd transportowano je helikopterem na pokład Intrepida. Podczas zwiedzania zobaczycie także wiele samolotów wojskowych zgromadzonych na pokładzie, w tym kilka polskich!

A wisienką na torcie jest wizyta w pawilonie kosmicznym, w którym znajduje się prom kosmiczny Enterprise! To pierwszy z amerykańskich promów kosmicznych i jego największą wadą jest to, że… ani razu nie był faktycznie w kosmosie! No cóż, ktoś musi przecierać szlaki. Enterprise przyczynił się do rozwoju technologii kosmicznej, testowano na nim wiele rozwiązań zastosowanych w późniejszych modelach. Promy kosmiczne są genialne, to rzecz, której nie może pominąć żaden geek, wybaczcie. W USA można oglądać w sumie 4 promy kosmiczne. Enterprise stacjonuje w Nowym Jorku, Atlantis w Kennedy Space Center na Florydzie (polecamy bardzo!), Endeavour jest w Los Angeles (wrócimy do LA po to, żeby go zobaczyć!), a Discovery można oglądać pod Waszyngtonem.

Geekowa ciekawostka o Enterprise. Początkowo prom miał nazywać się Constitution (czyli Konstytucja), ale w wyniku tysięcy listów od fanów Star Treka do prezydenta USA Geralda Forda, ten postanowił zobligować NASA do zmiany nazwy na Enterprise. Na cześć flagowego statku z uniwersum Star Treka: USS Enterprise. Klawo, nie? 😀

Widok z Intrepida na New Jersey

Bilet kosztuje 26 USD, jeśli oprócz lotniskowca chcecie obejrzeć także prom kosmiczny zapłacicie 36 USD. Więcej info szukajcie na stronie Intrepid Museum.

Metropolitan Museum of Art, czyli The Met

To największe muzeum sztuki w Stanach Zjednoczonych. Potwierdzamy – jest olbrzymie! Z racji ograniczonego czasu przemieszczaliśmy się tylko pomiędzy najbardziej znanymi eksponatami, a i tak zrobiło na nas bardzo duże wrażenie. Chyba najlepszą opcją na jego zwiedzanie są kilkukrotne wizyty podczas których ogląda się tylko wybrane sekcje, np. za pierwszym razem egipską (cudowna!), za drugim azjatycką itd. Bardzo chętnie wrócę tam jeszcze nie jeden raz!

Jeśli będziecie w The Met latem, wjedźcie do kawiarni na 5.piętrze – podobno jest w niej ogród na dachu, z którego rozpościera się piękny widok na Central Park. Dla nas niestety w listopadzie było zamknięte.

Metropolitan Museum of Art

Wstęp kosztuje 25 USD. Więcej informacji na stronie Met Museum.

Museum of Modern Art, czyli MoMA

MoMA i Met długo mi się ze sobą myliły, dopóki nie udało mi się do nich dotrzeć. Najłatwiej zapamiętać, że w MoMA obejrzymy tylko sztukę współczesną. Ani ja, ani Przemek nie jesteśmy jej wielkimi fanami, ale to pewnie dlatego, że po prostu jej nie rozumiemy. Szukam dobrej książki dla totalnych laików w tym temacie, jeśli znacie coś – koniecznie dajcie znać w komentarzu!

Wracając do muzeum. Postanowiliśmy pójść tam z otwartą głową, nie negować niczego „na dzień dobry” i zobaczyć, co z tego wyjdzie. No i efekt był taki, że niektóre rzeczy nawet nam się podobały, np. szalone dzieła Jacksona Pollocka, czy różne geometryczne obrazy autorów, których nazwisk niestety nie pamiętam. Ale nie da się ukryć, że niektóre eksponaty były dla nas totalnie niezrozumiałe i od czapy.

Zdaję sobie sprawę, że powyższy opis prawdopodobnie jest oburzający dla koneserów i znawców tematu, ale pamiętajcie, że ja mam techniczne wykształcenie i jestem (mimo wszystko 😉 ) inżynierem – sztuka, szczególnie ta współczesna to nigdy do końca nie była „moja rzecz”. Ale bardzo chętnie zmienię zdanie, jeśli ktoś podpowie jak polubić i wyedukować się w tej dziedzinie.

MoMA

MoMA

Bilet kosztuje 25 USD, w piątki od 16:00 do 20:00 wejście jest darmowe, ale spodziewajcie się w tym czasie dużych kolejek. Jeśli wybieracie się na Top of The Rock (taras widokowy na Rockefeller Center ze świetnym widokiem na Empire State Building i Central Park) to warto kupić bilet łączony Rock MoMA, który kosztuje 52 USD (tym sposobem oszczędzacie 7 USD). Więcej informacji na stronie Museum Of Modern Art.

Biblioteka Morgana

Tego miejsca bym nie znalazła, gdyby nie książka Magdaleny Rittenhouse o Nowym Jorku, o której opowiadałam między innymi w poście o książkach dla podróżnika. Kochającym książki to miejsce powinno się spodobać.

Pamiętacie scenę w bajce „Piękna i Bestia”, w której Bella po raz pierwszy wchodzi do olbrzymiej zamkowej biblioteki? Swoją drogą to moja ulubiona scena w całym filmie. Wchodząc do biblioteki pana Piedmonta Morgana poczułam się tak jak Bella. No, tak trochę. Piękne, stare książki aż po sufit. W zbiorach znajduje się także wiele drogocennych manuskryptów i „białych kruków”. Dla bibliofilii to pozycja obowiązkowa na mapie Nowego Jorku.

Bilet wstępu kosztuje 20 USD, ale wejdźcie na stronę The Morgan Library & Museum, gdzie znajdziecie dni i godziny, kiedy można ją zobaczyć za darmo.

Muzeum Imigracji i Lower East Side Tenement Museum

Te miejsca są na tyle wyjątkowe, że poświęciłam im już osobny post, który możecie przeczytać tutaj: Ellis Island Immigration Museum i Lower East Side Tenement Museum.


Wszystkie muzea znajdziecie na mapce:

Jest jeszcze co najmniej kilka miejsc, które zostawiliśmy sobie na kolejny raz, np. Nowojorską Bibliotekę Publiczną czy muzeum Guggenheima. Z tych, które już zdążyliśmy odwiedzić… nie potrafię wybrać tego, które podobało mi się najbardziej – każde było inne i wyjątkowe!

A Wy macie swoje ulubione muzeum w Nowym Jorku, albo takie, które koniecznie chcecie zobaczyć?

Pozdrawiam! Żółwik!